Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Kontakt  |  Reklama
.

 
Artykuły » Temat miesiąca

»

BEZPIECZEŃSTWO Kamery jak strachy na wróble

Polskie gminy coraz częściej sięgają po nowoczesne systemy monitoringu wizyjnego, które mają ułatwić pracę policji i zwiększyć bezpieczeństwo w miastach. Nie ma jednak 100 proc. pewności skuteczności tej metody prewencji.

\"\"
System monitoringu wizyjnego w dużej mierze zależy od skutecznej
i szybkiej reakcji obserwatora



Naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego twierdzą, że nie ma bezpośredniego związku między zainstalowaniem kamer i liczbą przestępstw popełnianych w danym miejscu. Piotr Remisz, komendant Straży Miejskiej w Tomaszowie Mazowieckim, mówi natomiast z przekonaniem: – Tam, gdzie są kamery, zmniejsza się liczba napadów i rozbojów.

Z początkiem obecnego stulecia jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się w miastach elektroniczne systemy obserwowania i kontrolowania niebezpiecznych miejsc. W Skierniewicach taki system uruchomiono w 2001 roku, w Piotrkowie Trybunalskim rok później, a w Tomaszowie Mazowieckim kamery zaczęły podglądać ludzi w sylwestra roku 2005. Dzisiaj systemy tak zwanego monitoringu wizyjnego mają już chyba wszystkie większe miasta.

Elektroniczne oczy widzą lepiej
Skąd u samorządowców ta przemożna chęć podglądania współmieszkańców? Systemy monitorowania powstawały zwykle w ramach lokalnych programów poprawiania bezpieczeństwa, a więc odpowiedź nasuwa się sama: monitoring uznano za sposób na zmniejszenie liczby przestępstw.

Kamery instalowano w miejscach niebezpiecznych i tych uważanych za reprezentacyjne, położonych przede wszystkim w centrach miast.
– Wybieraliśmy je w oparciu o własne obserwacje i płynące z nich wnioski, po uprzednim przedyskutowaniu z policją – wspomina Piotr Remisz. – Pod uwagę braliśmy również sugestie mieszkańców i możliwość przesyłania z danego miejsca sygnału drogą radiową – dodaje.

W tomaszowskiej Straży „służy” obecnie dwanaście kamer. Pojawiały się w miejscach, w których popełniano najwięcej wykroczeń i drobnych przestępstw – najpierw na centralnym placu miasta, a następnie w innych punktach, rozmieszczonych we wszystkich kierunkach w stosunku do pl. Tadeusza Kościuszki. Podobnie jest w Skierniewicach.

– Mamy szesnaście kamer, które obserwują newralgiczne rejony miasta – informuje Anna Wolińska, p.o. rzecznika prasowego Urzędu Miasta w Skierniewicach.

– Kamery są zainstalowane w rynku przy ratuszu, na rondzie Solidarności, przy dworcu kolejowym i autobusowym, w pobliżu szkół, skateparku i obiektów handlowo-usługowych na osiedlu „Widok” – wylicza Stanisław Krawczyk, komendant Straży Miejskiej.

Według Krawczyka, strażnicy wielokrotnie ustalili dzięki monitoringowi kierowców niewłaściwie parkujących samochody i chuliganów niszczących na przykład znaki drogowe.

Odstraszają czy nie?
Komendant tomaszowskiej Straży Miejskiej również mówi o przydatności monitoringu przy łapaniu chuliganów niszczących np. samochody czy sklepowe wózki, sprawców pobić i kradzieży. Zaznacza, że przydaje się on też w wypadku poważnych przestępstw.

– Było to półtora roku temu w miejskim parku – opowiada Remisz. – Na monitorze zobaczyliśmy dorosłego mężczyznę molestującego nieletnią dziewczynkę. Został oskarżony i stanął przed sadem – kończy.

Zdaniem Remisza, kamery na pewno odstraszają przestępców.
– Tam, gdzie są kamery, zmniejsza się liczba napadów czy rozbojów – mówi z przekonaniem.
Z kolei piotrkowscy policjanci już kilka lat temu zwracali uwagę, że sprawcy przestępstw, działający z rozmysłem, albo starają się nie wchodzić kamerom w oczy, albo przenoszą się tam, gdzie kamer nie ma. Mimo to w rejonie piotrkowskich dworców, znajdującym się pod elektronicznym okiem, ciągle zdarzają się bójki i rozboje.

Tymczasem według naukowców z Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego nie ma bezpośredniego związku między zainstalowaniem kamer i zmniejszeniem się liczby przestępstw. Taki wniosek wynikał z badań przeprowadzonych na czterech warszawskich skrzyżowaniach. Liczba popełnianych przestępstw spadła na wszystkich skrzyżowaniach, ale największy spadek odnotowano tam, gdzie między jednym badaniem i drugim kamer nie zainstalowano. Zdaniem autorów, często popełnianym błędem, przy wszelkiego rodzaju analizach skuteczności, jest prezentowanie wyników jedynie dla obszaru objętego monitoringiem, kiedy to spadek liczby przestępstw może być efektem innych działań, czy niezależnych procesów. Co więcej, jak zauważył Paweł Waszkiewicz z Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Warszawskiego podobne wyniki badań uzyskano w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, które przodują w zastosowaniu tego typu instalacji.

– Badania brytyjskie Faringtona i Welsha wskazują jednak na to, że istnieją określone zastosowania, w których systemy CCTV działają prewencyjnie. Obecność kamer zapobiega przestępstwom w garażach i na parkingach – są to miejsca, w których ich instalacja jest uzasadniona. Nie stwierdzono jednak wpływu na liczbę przestępstw popełnianych na obszarach otwartych – relacjonuje Paweł Waszkiewicz.

Strach przed Wielkim Bratem
Innym coraz częściej dyskutowanym tematem jest kwestia ochrony danych osobowych. W Warszawie wybuchł skandal po tym, jak w gazetach i portalach internetowych opublikowano zdjęcia nagiego mężczyzny przechadzającego się ulicami miasta. Powstało pytanie, kto i na jakich zasadach ma dostęp do tego materiału i kto udostępnił zdjęcia? Podobne wątpliwości powstały w Łodzi, gdzie opublikowano zdjęcia z napadu rabunkowego.

– Brak jest dostatecznych regulacji dotyczących wykorzystania systemów monitoringu wizyjnego w polskim systemie prawnym. Stanowi to zagrożenie dla praw i wolności przysługujących obywatelom demokratycznych państw, o czym świadczą opisywane przykłady nadużyć – komentuje Paweł Waszkiewicz.

Wiele kontrowersji wzbudza też możliwość śledzenia obywateli dzięki obserwacji nagrań z monitoringu. Nie chodzi tu tylko o obawę wykradnięcia nagrań, co po zeszłorocznym przypadku zniknięcia danych o kontach bankowych 25 milionów Brytyjczyków, które były zgromadzone w urzędzie HM Revenue and Customs (zarządzającego zasiłkami wychowawczymi na dzieci), nikogo już chyba nie zdziwi. W krajach gdzie monitoring wizyjny jest najbardziej upowszechniony głośno mówi się o zagrożeniu wolności obywatelskich i łamaniu praw człowieka. Nie ulega wątpliwości, że kwestia monitoringu to również spór pomiędzy zwiększaniem poczucia bezpieczeństwa, a poczuciem wolności, które są zwykle odwrotnie proporcjonalnie uwarunkowane.

Monitoring nie działa bez ludzi
Z całą pewnością monitoring przydaje się w pewnych przypadkach do ustalenia sprawców popełnionych już wykroczeń i przestępstw. Zdaniem naukowców z Warszawy, systemy te mogłyby skuteczniej zwiększać poczucie bezpieczeństwa mieszkańców, ale jednym z powodów ograniczających takie działanie kamer, może być niewystarczające oznakowanie obszarów objętych monitoringiem.

Najczęściej podważana jest skuteczność prewencyjna systemów, co jest ich głównym zadaniem. Czy kamery nie są jednak jak te strachy na wróble – na początku ptaki się ich boją, a później przyzwyczajają się i siadają strachom na ramionach?

W polskich miastach problemem bywa też brak ludzi do obsługi zainstalowanego systemu.
– Problem skuteczności systemu monitoringu wizyjnego sprowadza się do tego czy przed monitorami są ludzie, którzy stale obserwują przekazywany obraz i czy ci ludzie potrafią wyciągnąć odpowiednie wnioski i zareagować na zdarzenia widziane na ekranach – twierdzi Piotr Ichniowski, komendant Straży Miejskiej w Oświęcimiu.

Z doświadczeń miast, które mają najbardziej rozbudowane systemy monitoringu i przeznaczają najwięcej środków na ich obsługę wynika, że problemem jest także odpowiednie motywowanie pracowników do wczesnego reagowania na zaistniałą sytuację. Stąd bierze się też niewielkie znaczenie prewencyjnego charakteru instalacji. Jak zwykle najczęściej zawodzi tzw. czynnik ludzki.
Mariusz Jakubek
Andrzej Gniadkowski



Paweł Waszkiewicz
z Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Warszawskiego

Systemy CCTV są postrzegane przez polityków i opinię publiczną, a także niestety przez część środowiska naukowego, jako skuteczny środek walki z przestępczością. Jest to powodem szerokiego wykorzystania ich zarówno przez sektor publiczny, jak i prywatny. Dzieje się tak pomimo wysokiego kosztu inwestycji, jak i obsługi systemów. Świadczy to o szerszym problemie związanym z wdrażaniem działań prewencyjnych w Polsce – są one zazwyczaj niewystarczająco przygotowane i chaotycznie realizowane. Dominuje „akcyjność”, co może kończyć się tylko w jeden sposób – brakiem faktycznych efektów niezależnie od ponoszonych kosztów.




PRZYKŁAD: System monitoringu w Oświęcimiu


Kamery w miejscach publicznych: 
17 sztuk (8 kamer ruchomych + 9 kamer stacjonarnych), 3 szt. - analogowe z „digitalizowanym” sygnałem, 14 szt. - kamery IP
Kamery w szkołach: łącznie 61 kamer (Straż Miejska ma stały dostęp do 45 kamer), w 9 obiektach kamery rejestrują obraz wokół budynków szkolnych oraz przy wejściach.
Kamery na zamku piastowskim: 5 sztuk (kamery IP)
Łącznie w Oświęcimiu działają: 83 kamery (Straż Miejska ma stały dostęp do 67 kamer)
W systemie działa 14 komputerów, macierz dyskowa o pojemności 5 TB oraz dwa przekaźniki radiowe.
Wysokość nakładów około: 800 000 zł
Obecny koszt utrzymania w ruchu około: 10 000 zł rocznie (nie odzwierciedla prawdziwych nakładów ponieważ część sprzętu obejmuje serwis gwarancyjny)

powrót

 

»

TURYSTYKA

»

»

URZĘDY MARSZAŁKOWSKIE

»

POBIERZ BEZPŁATNIE

»

Wydarzenia w najbliższym czasie

»

7-9 maja, Katowice, XVI Europejski Kongres Gospodarczy, https://www.eecpoland.eu/

9 maja, II Ogólnopolska Konferencja Naukowa "Samorząd Terytorialny wobec współczesnych wyzwań, https://uwr.edu.pl/
Newsletter

»

Zamów newsletter


Sprawdź co słychać w największych samorządowych korporacjach

»