Trzy pytania do... Andrzeja Kaczmarczyka

Najciekawszy petent...
Przyszła do mnie kiedyś kobieta w sprawie dzieci niepełnosprawnych umysłowo. Występowała w imieniu towarzystwa na rzecz osób niepełnosprawnych umysłowo. Sama miała również dziecko z porażeniem mózgowym. Zapamiętałem ją, ponieważ mimo jej osobistego nieszczęścia, biło z niej ogromne ciepło i pogoda ducha. Zazwyczaj petenci przychodzą zdenerwowani, reprezentują postawę roszczeniową. Chcą, by ich problem został załatwiony jak najszybciej, mimo, że często są to skomplikowane sprawy, np. mieszkaniowe. Wspomniana Pani natomiast, była spokojna i pogodna, a chociaż miała własne problemy, działała na rzecz innych.

Najnudniejsze zajęcie w pracy...
Lubię swoją pracę. Nie mam nudnych zajęć. Bywa, że męczę się, kiedy np. siedzę na naradzie i po raz kolejny omawiana jest ta sama sprawa i podawane są te same argumenty. Zazwyczaj, gdy mowa o nudnych zajęciach w takiej pracy jak moja, pewnie podawane są takie czynności jak czytanie i odpowiadanie na pocztę, czy podpisywanie dokumentów. Owszem, czasami jest to benedyktyńska robota. Dla mnie jednak każdy dokument to czyjeś życie, czyjś los. Podpisując dokumenty, pamiętam o tym.

Najważniejszy dzień w roku...
Dzień Matki. Mama jest zawsze kimś niezwykłym w życiu każdego człowieka – zarówno mężczyzny, jak i kobiety. Co roku 26 maja staramy się z rodziną odwiedzić obydwie mamy i spędzić z nimi ich dzień. Jako prezydent, człowiek pełniący określoną funkcję, wykazuję się pewną wrażliwością. To ważna cecha, zwłaszcza, że interesanci przychodzą do mnie ze swoimi sprawami i problemami.