Janusz Żmurkiewicz: Popieram ideę budowania lokalnych komitetów wyborczych

Gdy prezydent nie ma większości w radzie miasta, stwarza to dla niego mało komfortową sytuację. Tak naprawdę może spodziewać się, w trakcie całej kadencji, totalnej krytyki swoich dokonań, torpedowania inicjatyw uchwałodawczych, setek nic niedających nikomu interpelacji, braku absolutorium, czy prób zwołania referendum.

W radzie miasta zasiadają przedstawiciele konkurencyjnych komitetów wyborczych, kontrkandydaci ubiegający się o urząd prezydenta, którzy będą chcieli udowodnić, że wybór aktualnie kierującego samorządem był wielką pomyłką społeczną. Eskalacja takich działań nasila się wraz z przybliżeniem terminu kolejnych wyborów.

W większych ośrodkach dochodzą do tego partykularne interesy poszczególnych ugrupowań politycznych, niemające nic wspólnego z merytorycznym rozwiązywaniem problemów ważnych dla lokalnego samorządu.

Absolutnie popieram ideę budowania lokalnych komitetów wyborczych, choć uważam, że jest to, szczególnie w większych miastach, na razie raczej niemożliwe. Zbyt silne są jeszcze szyldy partyjne, wspierane ogromnymi częstokroć nakładami finansowymi na prowadzenie kampanii wyborczej.

Na czele takich komitetów powinni stanąć ludzie posiadający autorytet etyczny, zawodowy, doświadczenie w pracy samorządowej, także niezależni finansowo, tak by działania skierowane na utrzymanie urzędu za wszelką cenę, jako głównego źródła dochodów, nie przysłaniały misji i zaszczytu kierowania samorządem.

Dziś mamy już przykłady Poznania czy Wrocławia, że jest to słuszny kierunek rozwoju lokalnej demokracji.