Największym marzeniem zastępcy prezydenta Gdańska jest przejście od początku do końca Appalachian Trail.
Maciej Lisicki, zastępca prezydenta Gdańska
Pochodzę z: urodziłem się w Gdyni, ale tylko dlatego, że w Sopocie nie było porodówki. Dopiero dorosłe życie to Gdańsk choć w miłości do Lechii i Stoczniowca byłem wychowywany od oseska. Mój drugi (jak to mawiamy w Gdańsku) Heimat to rodzinne strony ojca – daleka kresowa Mińszczyzna i to ta z granic I Rzeczypospolitej. Właściwie to noszę w sobie obywatelstwa dwóch nieistniejących już państw: Wielkiego Księstwa Litewskiego i Wolnego Miasta Gdańska
Wiek: 49 lat
Wykształcenie: inżynier budownictwa lądowego
Moja rodzina to: Joanna (w tym imieniu się wszystko zawiera) i mała zuchenka Zofia Helena (mądra i piękna)
W ludziach cenię: mądrość i odwagę
Najbardziej nie lubię: hipokryzji i populizmu
Moja największa zaleta i wada: determinacja i upór (jeśli ktoś woli to może być odwrotnie; i tak na jedno wychodzi)
Jakim jestem szefem: ufam swoim współpracownikom, wolę dialog niż zamordyzm
Moje miejsce na wypoczynek: odpocząć to tylko w Portugalii przy kieliszku porto a zmęczyć się to tylko z plecakiem w Beskidach
Mój sposób walki ze stresem: czasami myślę, że stres to mój żywioł
Mój życiowy sukces: dopiero przede mną
Największe marzenie: przejść od początku do końca Appalachian Trail, najlepiej samotnie lub z córką (a jeszcze lepiej tam i z powrotem)
Książka/film, do których zawsze wracam: Grażyna Lipińska „Jeśli zapomnę o nich…” i „Przypadek” Krzysztofa Kieślowskiego
Muzyka, która mnie relaksuje: Toni Childs i Ludovico Einaudi
Mój autorytet: Jerzy Giedroyć
Motto życiowe: „Polska jest jak obwarzanek…”
Największy wynalazek ludzkości: internet
Dobry samorządowiec to: taki, który rozumie słowo służba
Gdybym nie był tym, kim jestem, byłbym: tym, kim byłem czyli budowlańcem