Marek Miros: Nie czuję się ubezwłasnowolniony

Komentuj na Facebooku!

Jako samorządowiec absolutnie nie czuję się ubezwłasnowolniony. Jestem samorządowcem od ponad dwudziestu lat i uważam, że system w jakim funkcjonujemy obecnie się sprawdza. Samorządowcy mają dość dużo swobody, choć oczywiście istnieją przeregulowane ustawy, które należałoby nazwać po imieniu i zmienić. Nie wpadajmy jednak w paranoję twierdząc, że cały ustrój jest zły i konieczna jest totalna rewolucja w systemie prawnym regulującym działania samorządu lokalnego.

Oczywiście przykładem nadregulacji ustawowej, która ma negatywne skutki jest Karta Nauczyciela. W tym przypadku brak środków na realizację zadań w zgodzie z prawem prowadzi do koniecznych działań ze strony samorządu i powoduje niepotrzebny konflikt między JST a organizacjami nauczycielskimi. Socjalizm w każdym obszarze działania ostatecznie obraca się przeciwko grupie społecznej, w interesie której powstały restrykcyjne przepisy. Tak jest też z Kartą Nauczyciela, która w końcu obraca się przeciwko oświacie, bo szkoły są likwidowane.

Problem stanowi nie tyle kształt ustaw, co brak finansów. W sytuacji, gdy za zadaniami JST szłyby odpowiednie środki, nie byłoby problemu z realizacją ustaw. Samorządy mogą wziąć na siebie każde zadanie, pod warunkiem, że będą miały finanse na ich realizację. To niedofinansowanie jest największym problemem JST, a nie przeregulowane ustawy.

Jestem przeciwny poglądowi, że samorządy sprowadzane są do roli kasjerów. Jest to przesadne populistyczne stwierdzenie, którymi niektórzy samorządowcy lubią się posługiwać. Wynika to częściowo ze skłonności nas Polaków do narzekań. Nie trzeba zmieniać totalnie całego systemu. Należy jedynie wyeliminować nieżyciowe nadregulacje, aby ułatwić życie samorządowi terytorialnemu, który przecież sprawdził się jako samodzielna instytucja.