Prezydent Kalisza lubi spacerować po warszawskim Starym Mieście. Na wakacje najchętniej wybiera hiszpańskie wyspy.
Janusz Pęcherz, prezydent Kalisza
Takich miejsc może być wiele i tak jest w moim przypadku. Gdy jestem w Warszawie, zawsze znajdę czas, by znaleźć się w towarzystwie córki (która mieszka w stolicy) na Starym Mieście, pospacerować i wypić kawę w którejś z kawiarni. W wiecznie zatłoczonej, pełnej ruchu, gwaru, coraz szybciej żyjącej Warszawie takie miejsce jak Stare Miasto jest prawdziwą oazą spokoju, ale też refleksji, wyciszenia.
Wakacje spędzam zawsze latem, najchętniej na którejś z hiszpańskich wysp. To już jest inny świat, w którym spotykają się dwie potrzeby: wypoczynku po wyczerpujących miesiącach pracy i przeżycia czegoś niezwykłego. I nigdy się nie zawiodłem, bo jest w klimacie śródziemnomorskim coś niezwykle ważnego: czas płynie tam inaczej, wolniej, zaznaczają go tylko wschody i zachody słońca, a nie ściśle wypełniony kalendarz i rytm czynności administracyjnych. A odmienność krajobrazu, zabytki, nuta egzotyki dają przeżycia, które pamięta się przez cały rok.
Najbardziej ulubionym miejscem ponad wszystkie inne pozostanie rodzinny dom, w którym wszystko jest bliskie: i jego ciepło, i atmosfera, porządek rzeczy i porządek dni, tygodni, miesięcy, i ulubione zajęcia, łącznie z gotowaniem, w którym usiłuję konkurować z małżonką. Także rodzinne spacery po okolicy.