Maciej Rytczak: Telewizorów na Euro 2012 rekwirować nie będziemy

Kibice piłkarscy w Olsztynie chyba za panem nie przepadają skoro przed Euro 2012 promuje pan miasto jako miejsce wolne od futbolu. Wymyślili nawet własne hasło: „Olsztyn. Miasto przyjazne Euro”.
Miasto i region to dziś produkty, które muszą przebić się przez gigantyczny szum informacyjny na rynku. Zadaniem urzędników od promocji jest takie zarządzanie ryzykiem, aby odważne i nowatorskie pomysły przynosiły lokalnym społecznościom korzyść wizerunkową, a w efekcie finansową.

Nie mając budżetów porównywalnych choćby ze średniakami z rynku komercyjnego, walczymy o dodatkową uwagę mediów, by wzmacniać nasze kampanie przekazem redakcyjnym. Warunek jest jeden: oryginalne pomysły muszą mieć silny związek z długofalową strategią marki.

I tak właśnie jest w przypadku „Miasta wolnego od futbolu”. Projekt ten budzi kontrowersje, choć w promocji to nie zarzut. Zwłaszcza, jeśli obrany kierunek wynika z realistycznych przesłanek. Założenie, że w trakcie Euro 2012 Olsztyn przyciągnie tłumy jako „miasto atrakcji futbolowych” jest bajką o żelaznym wilku. W najlepszym razie będziemy bezimienną noclegownią dla tych, którzy odejdą z kwitkiem z hoteli trójmiejskich i stołecznych. Przygotowując naszą strategię analizowaliśmy sytuację podczas poprzednich turniejów w Niemczech oraz Austrii i Szwajcarii.

Podczas turnieju miasta „grupowe” przeżywały exodus mieszkańców, którzy chcieli gdzieś przetrwać „najazd” kibiców. Olsztyn chce być taką właśnie oazą. Chcemy przyciągnąć również kibiców, którzy między meczami swoich reprezentacji narodowych będą potrzebowali wytchnienia. To nie oznacza, że podczas mistrzostw straż miejska będzie rekwirowała telewizory i zabraniała oglądać mecze w pubach. Nie zabraknie atrakcji futbolowych, powstaną strefy kibica, choć w wyznaczonych miejscach.