Jest wiele problemów, za rozwiązanie których władza się nie bierze. Podobnie z lukami w przepisach, na których można zarobić, a państwo traci miliardy.
Zawsze się jednak znajdzie ktoś, kto jak wrzucony do ciasta chemiczny ulepszacz – „ulepsza”. Ulepszacze prawa nie biorą się za sprawy trudne i potrzebne, działają w myśl znanej zasady „co by tu jeszcze spieprzyć panowie?”. Ulepszacze wzięli się za ustawę Prawo o stowarzyszeniach z 1989 roku, wzorowaną na rozporządzeniu Prezydenta RP z 1932 roku, która umożliwiła tworzenie organizacji pozarządowych.
Ulepszaczom doskwiera nadzór (przecież tylko formalny) starostów nad stowarzyszeniami i chcą go zlikwidować. Chcą zmniejszyć liczbę członków wymaganą do rejestracji, aby mieć osobowość prawną (jest 15). Kilku ulepszaczy (zresztą z Senatu), chce aby wystarczały trzy osoby (sic!). Inny (z ministerstwa) wtóruje, że 15 osób to relikt z czasów Piłsudskiego (jednocześnie nie przeszkadza mu relikt po stanie wojennym – obowiązująca ustawa Prawo prasowe z 1984 roku).
Komuś przeszkadza dobrze funkcjonująca ustawa, która pozwoliła w ostatnich latach potroić liczbę stowarzyszeń.
Jeżeli przeważy głos ulepszaczy, to ja proponuję zmniejszyć liczbę do dwóch. Dlaczego ja ze szwagrem nie możemy założyć stowarzyszenia? Jakiż jest w nas potencjał pozarządowy! Nie ma takiej sprawy, której byśmy ze szwagrem nie mogli załatwić!
Najpierw będzie moja prezydencja, a szwagier będzie komisją rewizyjną, a za rok odwrotnie; i oczywiście wystąpimy o dotacje.
tadeuszwrona7@gmail.com