Wrocław wygrał konkurs o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury uczciwie. Cześć zarzutów jest nietrafionych, a część wręcz haniebnych – uważa wiceprezydent Wrocławia.
Po przyznaniu tytułu ESK 2016 Wrocławiowi część miast kandydatów wyraźnie zaprotestowała uznając takie rozstrzygnięcie za niesłuszne, a nawet podejrzane. Co o tym myślą we Wrocławiu?
– Sprowadzam zarzuty do szlachetnych i nie szlachetnych. Szlachetne są te, które mówią, że Wrocław nie potrzenuje tytułu Europejskiej Stolicy, bo bardzo wiele już w dziedzinie kultury znaczy – mowi Jarosław Obremski, wiceprezydent Wrocławia. – Problem w tym, że Europejska Stolica Kultury to wcale nie jest pomysł na wyciąganie miast z niebytu. Regulamin mówi jasno, że przyznanie tytułu jest to próbą wskazania miast, które w dziedzienie kultury coś znaczą.
Obawialiśmy się, że wielka polityka może nam raczej nie pomóc. Władze Wrocławia są bowiem w sporze politycznym z partią rządzącą – mówi wiceprezydent miasta
Zdaniem Obremskiego były też zarzuty skandaliczne, albo wręcz haniebne, które mówiły o pomocy ministra Zdrojewskiego.
– 7 osób było z Unii Europejskiej i trudno wyobrazić sobie, żeby jeden z najłagodniejszych członków rządu zorganizował taki spisek. Z drugiej strony osoby wyznaczone przez ministra należą do absolutnej elity kulturalnej Polski. Trudno sobie wyobrazić by dały sobą manipulować – mówi Obremski.
Zdaniem wiceprezydenta Wrocławia niepotrzebnie rozdmuchano też przyznianie wrocławskim instytucjom kultury 100 milionów złotych, ponieważ w tym samym czasie, lub niewiele wcześniej, pieniądze otrzymywały też inne miasta. Obremski uważa też, że atak ze strony Lublina jeszcze przed ogłoszeniem wyników mógł zaszkodzić obu miastom i skończyć się przyznaniem nagrody np. Katowicom.
– Generalnie było nam po prostu bardzo przykro, słuchać tych zarzutów. Szkoda też, że do kampanii przeciwko nam przyłączyli się ogólnie szanowani dziennikarze – kończy Obremski.
Więcej na temat ESK 2016 w lipcowym numerze Forum Samorządowego