W jednej z komedii próbowano odpowiedzieć na pytanie: ile jest cukru w cukrze, obnażając wiele patologii PRL-u.
Dzisiaj, kiedy obchodzimy kolejne rocznice Dnia Samorządu Terytorialnego, ciśnie się na usta pytanie: ile jest demokracji w polskiej demokracji?
Porównując okres obecny i ten sprzed 21 lat, widzimy istotne zmiany reguł gry, które niszczą samorządność i ludzką aktywność. Nastąpiło upartyjnienie samorządu, a partyjniactwo w wydaniu lokalnym często jest synonimem braku wiedzy i zasad. Podział „łupów”, gierki personalne, to obraz tak różny od ideowości czasu komitetów obywatelskich sprzed lat.
Komitetom lokalnym zmniejszono szanse w wyborach samorządowych. Mogą one liczyć wyłącznie na skromne środki finansowe z kieszeni swoich członków, gdy partie polityczne są finansowane z budżetu państwa. Otrzymują także dalekie numery list wyborczych, gdy początkowe zarezerwowane są dla komitetów partyjnych.
Nieporównywalny jest też dostęp do bezpłatnego czasu antenowego dla komitetów lokalnych i partyjnych.
Tak więc wygląda obecnie równość szans Polski obywatelskiej i Polski partyjnej w wyborach lokalnych? Dlaczego są równi i równiejsi?
W listopadzie ubiegłego roku wspólnie ze śp. marszałkiem Markiem Nawarą wysłaliśmy w tej sprawie do Rzecznika Praw Obywatelskich list, który – był elementem przyjętego z inicjatywy Marka – Kodeksu w obronie samorządności.
Bez pieniędzy, dostępu do mediów i z dalekimi numerami list wyborczych, jakie ma szanse obywatelski Dawid z partyjnym Goliatem?
Tadeusz Wrona