Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Kontakt  |  Reklama
.

 
Artykuły » Temat miesiąca

»

Miasto zdrowe do mieszkania

Zieleń w mieście nie musi być droga, o ile zdołamy przełamać schematy. Przeprośmy się z podmiejskimi łąkami, oddajmy podwórka mieszkańcom – radzi urbanistka Magdalena Staniszkis.

\"\"dr inż. arch. Magdalena Staniszkis
Urbanistka i architektka, właścicielka pracowni Staniszkis-Architekt, wykładowczyni na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. W latach 90. członkini Miejskiej Komisji Urbanistycznej Warszawy i Głównej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej oraz doradczyni Ministerstwa Budownictwa i Gospodarki Przestrzennej, obecnie we władzach Krajowej Izby Urbanistów.





W debatach samorządowych o urbanistyce często pada pytanie: po co w ogóle w mieście zieleń?

Można na to odpowiedzieć filozoficznie – bo jesteśmy elementem przyrody i bez niej nie możemy żyć. Ale rozumiem, że chodzi o twarde argumenty. Po pierwsze, zieleń zapewnia mikroklimat. Reguluje wilgotność, generuje ruch powietrza, obniża temperaturę w gorące dni, pochłania część zanieczyszczeń. Reguluje też bilans wodny – tereny zielone zapewniają retencję, wchłaniają i odparowują wodę. Każdy najskromniejszy skwer to tzw. teren hydrologicznie czynny. Miasto bez terenów zielonych może spodziewać się podtopień po każdym deszczu nawalnym, tak jak to bywa w ostatnich latach. Ale nie lekceważyłabym też korzyści niewymiernych.
Zieleń zaspokaja potrzebę piękna i poprawia estetykę miasta. Najbanalniejsza użytkowa architektura, pawilony czy bloki zyskują, kiedy otaczają je trawniki i drzewa.

A jakie są idealne proporcje między cywilizacją i zielenią w mieście? Jest jakiś model, wzór?

Jeśli mówimy o zrównoważonym rozwoju, to oczywiście pół na pół. Ale to ideał. Tak naprawdę nie ma sztywnej reguły. W Warszawie przyjęto jako minimalny standard 10 m kw. terenu zielonego uporządkowanego
i 4 m kw. terenu sportowego urządzonego na jednego mieszkańca. Przed 1989 r. obowiązywał normatyw regulujący intensywność zabudowy, a w konsekwencji ilość terenów zielonych. Stąd wzięły się tzw. zielone osiedla, jak warszawski Ursynów.

Jak zieleń powinna wyglądać? Powinniśmy urządzić jeden duży park czy wiele małych skwerów?
Jedno i drugie. Zieleni potrzebujemy na co dzień, więc system powinien obejmować skwery, do których można dotrzeć w kilka minut spacerkiem, większe parki dzielnicowe i pełniące funkcje rekreacyjne duże parki leśne lub lasy miejskie, takie jak stołeczny las Kabacki.

A co z parkami? Dziś rewitalizuje się stare, ale o nowych nie ma mowy. Ziemia jest cenna, gminy potrzebują pieniędzy...
Proszę zastanowić się, gdzie najczęściej odpoczywamy – w parkach królewskich, zakładanych w międzywojniu albo w Polsce Ludowej.
To wszystko parki miejskie! Presja deweloperów jest zrozumiała, mają obowiązek maksymalizować zysk, ale miasto to nie firma ani bank. Miasto powinno troszczyć się o jakość życia mieszkańców. Oczywiście, park kosztuje, ale pełni funkcję publiczną tak samo jak most czy droga.

Za pieniądze wyłożone na park można wyremontować kilka ulic...

Dlatego ziemię pod tereny zielone samorząd powinien kupować na etapie planowania rozwoju, kiedy jest niewiele warta, a nie po uchwaleniu planu zagospodarowania.

Dobrze przynajmniej, że coraz więcej starych parków jest rewaloryzowanych.
Niekoniecznie, kiedy budżet na zieleń jest skromny. Nowa fontanna i wygrabione ścieżki to powód do dumy dla burmistrza, ale zieleni od tego nie przybyło. Po nierównych alejkach też można spacerować, więc zamiast podnosić jakość tego, co już jest, lepiej przeznaczyć środki na nowe tereny.

Jesteśmy gdzieś na ścianie wschodniej. Na park nie ma pieniędzy i już. Jest tańsza alternatywa?

Na Zachodzie wiele miast stawia na rolnictwo miejskie. Stuttgart, Wiedeń, hiszpańskie Juarez wspierają funkcjonowanie niewielkich gospodarstw – winnic, sadów, hodowli kwiatów czy choinek. Miejscy rolnicy są np. zwalniani z podatków gruntowych.
To opłaca się wszystkim – o zieleń troszczą się sami właściciele, mieszkańcy mają dostęp do zdrowej żywności, a miejscowe produkty rolne można wypromować jako lokalną atrakcję. A jeśli miejskie rolnictwo wydaje się zbyt śmiałe, to warto łaskawszym okiem spojrzeć na ogrody działkowe. W Polsce działkowcy są na cenzurowanym, bo zajmują cenne grunty w sercach miast. A przecież działki to ogromne tereny zielone, bardzo różnorodne biologicznie, coraz częściej pełniące funkcje parkowe – i zupełnie nie obciążające budżetu gminy.
Zresztą skoro już mowa o tanich rozwiązaniach, to może przeprośmy się z zielenią naturalną. Kiedy urbaniści wspominają o terenach zielonych, zaraz słychać argumenty, że trzeba je zagospodarować, urządzić, konserwować. A pola? Łąki? Tak zwane nieużytki? Ludzie chętnie spędzają tam czas – jeżdżą na rowerach, spacerują, puszczają latawce. Nie trzeba stawiać ławek, fontann, instalować oświetlenia. Wystarczy kupić tę ziemię i ustanowić miejski park „naturalny”.

Cały czas mówimy o dużych miastach. A co z małymi miejscowościami? Tam często wzrusza się ramionami: przecież jest zielono samo z siebie.
Nawet jeśli do lasu jest 15 minut piechotą, w miasteczku czy wsi powinien być co najmniej skwer. W takich miejscowościach chodzi przede wszystkim o funkcję społeczną – żeby było gdzie się spotkać, pogadać, urządzić festyn. Na szczęście z tym akurat w Polsce nie jest źle. W większości miasteczek rynki pełniły funkcję handlową, więc były duże i po wojnie łatwo dało się zamienić je w skwery. Trzeba tylko znaleźć równowagę między zielenią i ambicjami, czyli nie przesadzać z betonową kostką i fontannami, obowiązkowym elementem wielu rewitalizacji.

Łatwo prowadzić zieloną politykę w mieście zielonym z natury, jak Olsztyn czy Białystok. A co z miastami fabrycznymi, takimi jak Łódź?

Nie będę zachęcała do wyburzeń, bo przemysłowy charakter miasta to jego dziedzictwo kulturowe. A da się bez trudu pogodzić z zielenią.
W Berlinie świetnie sprawdzają się tzw. zielone dziedzińce, czyli podwórka zamieniane w ogrody. Rozwiązań jest mnóstwo. Jeżeli oficyny trzeba zlikwidować nie budujmy nowych, tylko zróbmy skwer. Obsadzajmy ulice drzewami, tak jak w przemysłowym przecież Stuttgarcie, gdzie obliczono, że wzdłuż ulic stoi więcej drzew, niż we wszystkich parkach miejskich. Zazieleniajmy dachy i wpuśćmy roślinność na ściany. To rozwiązania idealne dla gminnej kiesy, bo nie wymagające pieniędzy. Wystarczy zachęcić ludzi, żeby wzięli sprawy w swoje ręce.

Kiedy polska gmina wykłada pieniądze na zieleń, to zwykle na tę reprezentacyjną. A czy warto inwestować w tzw. złych dzielnicach?
Kiedy na warszawskim Grochowie odnowiono zapuszczony park przy
ul. Podskarbińskiej, nagle pojawili się w nim ludzie. Nawet trudna młodzież jest z niego dumna, nie demoluje ławek, tylko spaceruje alejkami. A gdy na Ursynowie jeden z mieszkańców zaczął sadzić drzewka na ugorze między blokami, wkrótce wokół skweru zawiązała się prężna grupa sąsiedzka. Po prostu zieleń sprzyja postawom prospołecznym. Dlatego teren zielony powinien być obowiązkowo częścią każdego osiedla.
Rozmawiał Andrzej Markowski


Ważne | Trzy przykazania projektanta zieleni
  • Każda miejscowość musi mieć zieloną enklawę. Taki teren pełni nie tyle funkcję rekreacyjną, ale społeczną. Integruje mieszkańców, buduje wspólną przestrzeń.
  • Zrezygnuj ze spektakularnej rewitalizacji już istniejących parków, na rzecz nowych, lokalnych terenów zielonych. Przeciętna rewitalizacja parku obejmująca wytyczenie ścieżek, wymianę ławek, uporządkowanie zieleni kosztuje od kilkuset tysięcy do kilku milionów zł. Za te pieniądze można zorganizować kilkadziesiąt osiedlowych skwerów lub trawników, które radykalnie poprawiają samopoczucie mieszkańców i estetykę otoczenia.
  • Pozwól działać przyrodzie. Wzorem są berlińskie parki, w których nie kosi się trawy i krzewów okalajacych drzewa, nie przycina koron drzew i nie zgrabia ze ścieżek opadłych liści. Berlińczycy nie usuwają obumarłych lub przewróconych drzew, lecz wykorzystują je jako naturalne krawężniki i ławki.
Forum Samorządowe nr 3/52

powrót

 

»

TURYSTYKA

»

»

URZĘDY MARSZAŁKOWSKIE

»

POBIERZ BEZPŁATNIE

»

Wydarzenia w najbliższym czasie

»

16-17 kwietnia, Warszawa, Forum Mieszkaniowe, https://habitat.pl/fm2024/
Newsletter

»

Zamów newsletter


Sprawdź co słychać w największych samorządowych korporacjach

»