Natura zjawisk powodziowych jest nieprzewidywalna – nowe wały skutecznie bronią od strony głównej rzeki, a woda powodziowa z innej, mniejszej rzeki zaskakuje obrońców, wdziera się od tyłu i zalewa wsie, dzielnice miast.
W zmaganiach z tak groźnym przeciwnikiem liczy się skuteczność, zarówno przed, jak i podczas powodzi.
Po 1997 r. propagowaliśmy nowoczesną ochronę przeciwpowodziową na podstawie doświadczeń samorządów żyjących nad wielką rzeką Ren. Projekt badawczy poświęciliśmy planowaniu zagospodarowania przestrzennego w gminach stale zagrożonych powodzią. Słysząc zapowiedzi spec-ustawy żałuję, że rząd nie wdrożył naszych wniosków, zawartych w opracowaniu, które wręczyliśmy pełnomocnikowi rządu w lutym 1999 r. W latach 1998/1999 rząd Jerzego Buzka wprowadził skomplikowany system administracji publicznej, który dla długotrwałej profilaktyki i zabezpieczeń przeciwpowodziowych oraz w warunkach gorącej akcji kryzysowej, oznacza zamieszanie. Kto inny odpowiada za rzekę, kto inny za budowę i modernizację wałów, kto inny ich broni itd.
Moim zdaniem najsłabszym ogniwem tego przeciwpowodziowego systemu są urzędy marszałkowskie i podległe im służby, które mają się troszczyć o stan wałów. Mieszkańcy ze swoimi prośbami i żądaniami, i tak zwracają się do swojego wójta, prezydenta.
Strategiczne inwestycje przeciwpowodziowe są szczególnym wyzwaniem dla kolejnych rządzących koalicji. Wymagają ogromnych pieniędzy i długiego czasu realizacji oraz kłopotliwego wykwaterowania dotychczasowych mieszkańców z terenów zalewowych. A mobilizacja opinii publicznej mija wkrótce po opadnięciu wód powodziowych.
Wobec żywiołu liczą się nie tylko inwestycje w infrastrukturę, lecz również aktywność i zaradność lokalnych wspólnot. Nie do przecenienia są ćwiczenia obrony cywilnej, zgrywanie współpracy służb miasta i sąsiednich gmin, straży pożarnej i policji oraz systematyczna edukacja dorosłych i młodzieży.
Czesław Tomalik
prezes Zarządu Związku
Gmin Śląska Opolskiego