Strona główna  |  Wydawnictwo  |  Kontakt  |  Reklama
.

 
Aktualności

»


Czesław Tomalik komentuje: Jestem pełen obaw o przyszłość Polski 

Drodzy Czytelnicy Forum Samorządowego, muszę się z Wami podzielić obawami o przyszłość naszego kraju, na którą składają się w pierwszej kolejności perspektywy dla samorządów gminnych. W rozpoczętych w Unii Europejskiej negocjacjach budżetowych widoczna jest realna groźba utraty przez Polskę dużej części środków unijnych na dofinansowanie projektów samorządowych.

Kwestia unijnego budżetu po 2020 r. była jednym z głównych punktów Rady Europejskiej 23 lutego 2018 r., podczas której przywódcy 27 krajów zastanawiali się nad przyszłymi ramami finansowymi po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. Według wstępnych szacunków, po Brexicie w rocznych dochodach Unii będzie brakowało ok. 12-13 mld euro. Jednocześnie Unia będzie musiała zwiększyć wydatki na ochronę granic, integrację uchodźców, badania i rozwój czy współpracę wojskową, co dodatkowo będzie wymagało ok. 10 mld euro rocznie.

***

W relacjach prasowych z unijnego szczytu bardzo istotnym punktem obrad - z punktu widzenia Polski - była sprawa ewentualnego uzależnienia w przyszłym budżecie wypłat z funduszy unijnych od przestrzegania praworządności oraz okazywania solidarności w kwestiach takich jak przyjmowanie migrantów. Od dłuższego czasu zdecydowanie opowiada się za tym kilka państw, między innymi Niemcy czy Dania, a także sama Komisja Europejska.

Jednoznacznie wypowiedziała się w tej sprawie kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas niedawnej debaty w parlamencie federalnym Bundestagu. „Przyszły budżet unijny będzie ściśle powiązany z tym, czy kraje Europy Wschodniej przyjmą uchodźców” - powiedziała kanclerz Merkel. „Świat nie będzie czekać na nas, dlatego potrzebujemy europejskich odpowiedzi na współczesne problemy naszych czasów” - mówiła kanclerz. Według niej odpowiedzią na kryzys migracyjny i nierówności społeczne na świecie ma być „więcej solidarności”. „Ale solidarność w Europie nie może być ulicą jednokierunkową” - powiedziała, odnosząc się do krajów Europy Wschodniej, które nie chcą przyjąć uchodźców. Marchewką dla państw, które się na to zgodziły, ma być więcej pieniędzy w kolejnym unijnym budżecie na lata 2021-27. Zdaniem ekspertów, jeśli ta propozycja by przeszła, miliardy euro z Funduszu Spójności trafiłyby do regionów i gmin w całej UE, które przyjęły migrantów i uchodźców. Ale to również ukłon pod adresem niemieckich samorządów, które w ubiegłym roku alarmowały rząd federalny, że nie radzą sobie finansowo z utrzymaniem i zakwaterowaniem uchodźców. Ich przedstawiciele domagali się przekazania na ich rzecz dodatkowych środków.

Niemiecka prasa, która dotarła do dokumentów rządu federalnego precyzujących oczekiwania Niemiec w sprawie przyszłego budżetu unijnego, pisze, że Berlin chce, aby więcej pieniędzy UE wydawała na zwalczanie terroryzmu i przestępczości zorganizowanej, a także zabezpieczenia granic zewnętrznych Unii. Ale dla nas Polaków najważniejszy jest fragment niemieckiego dokumentu rządowego mówiący o „państwach mających problemy z praworządnością” i o „respektowaniu zasad rządów prawa, które są ważną przesłanką do zdrowego otoczenia dla inwestorów”. Oznacza to, że kraje, które będą miały problemy z praworządnością, a do tego nie będą się podporządkowywać wyrokom unijnych trybunałów, zapłacą za to obcięciem środków unijnych.

No właśnie, Niemcy wraz z innymi państwami zachodniej Europy nalegają, by obcinać pieniądze tym krajom, które mają problem z praworządnością i nie chcą przyjąć uchodźców.

***

Polscy dziennikarze ujawnili z kolei opracowanie MSZ pt. „Obecność i postrzeganie Polski w mediach zagranicznych w 2017 r. na podstawie doniesień placówek”. Zawiera ono dane zebrane do końca 2017 roku, czyli nie obejmuje zagranicznych reakcji na nowelizację ustawy o IPN i wprowadzenie kar za przypisywanie Polsce i Polakom współodpowiedzialności za zbrodnie nazistowskich Niemiec (w efekcie doszło do kryzysu w relacjach z Izraelem i pogorszenia stosunków z USA i Ukrainą). Dokument pokazuje jednak skalę upadku reputacji Polski pod obecnymi rządami. Wynika bowiem z niego, że w kluczowych z punktu widzenia naszych interesów krajach Europy i w USA dominują krytyczne komentarze dotyczące Polski (wyjątkiem są pozytywne materiały o naszej gospodarce). Jedynym zaś krajem, w którym zanotowano zrozumienie dla polityki PiS, była Białoruś. Jego autorzy (opracowanie autoryzował wiceminister Jan Dziedziczak) podkreślają, że krytyka za granicą to efekt forsowania przez PiS zmian w sądownictwie, które „postrzegane były jako ograniczające niezależność sędziów i mogące doprowadzić do podważenia zasady trójpodziału władzy”.

***

Nałożyła się na to decyzja Komisji Europejskiej o uruchomieniu wobec Polski art. 7 ust. 1 traktatu europejskiego, po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej. Przypomnijmy słowa wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa z 20 grudnia 2017 r. : „Polska nie dała nam wyboru. […] Niestety nasze obawy się pogłębiły. W ciągu 2 lat przyjęto 13 ustaw które poważnie zagrażają podziałowi władz i niezależności wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Dotyka to całej struktury wymiaru sprawiedliwości, TK, SN, sądów powszechnych. KRS, prokuratury i Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Władza wykonawcza bądź ustawodawcza mają możliwość poprzez rządzącą większość ingerować w skład, uprawnienia, funkcjonowanie tych władz. Niezależność wymiaru sprawiedliwości staje całkowicie pod znakiem zapytania.”. Co oznacza ta decyzja? Art. 7 Traktatu o UE to tzw. opcja atomowa. Jednym z jego skutków może być nałożenie sankcji na kraj UE.

Niedawno opublikowany raport Amnesty International (AI), jednej z największych organizacji strzegących praw człowieka (dotyczący sytuacji w 159 krajach świata) bardzo negatywnie odniósł się do rządowych wysiłków przejęcia kontroli nad wymiarem sprawiedliwości, w tym ustawy o sądach powszechnych, ustawy o Sądzie Najwyższym, ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i zmian w Trybunale Konstytucyjnym, będących zdaniem AI zagrożeniem dla niezależności sądów i niezawisłości sędziów.

Pamiętajmy przy tym, że polski rząd ma bardzo złą opinię w Trybunale Sprawiedliwości UE - po pamiętnej wycince Puszczy Białowieskiej. A ten organ Unii Europejskiej ma zdolność do nakładania gigantycznych kar, które mogą być potrącane z bieżących dofinansowań przeznaczonych dla Polski z unijnego budżetu. W dniu 20 lutego 2018 r. Yves Bot, rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oświadczył: „Działania rządu polskiego naruszają prawo unijne” odnosząc się do sporu Polski i Komisji Europejskiej w sprawie wycinki Puszczy Białowieskiej.

***

Wobec powyższego można zrozumieć Polaka - obecnie na świecie zajmującego najwyższą pozycję - Przewodniczącego Rady Europejskiej, który ogłasza alarm.

Donald Tusk na konferencji po unijnym szczycie w Brukseli opowiedział o rozmowie z premierem Mateuszem Morawieckim. „Przedstawiłem mu moją ocenę sytuacji, w jakiej znalazła się Polska oraz wnioski, jakie płyną z moich spotkań z europejskimi liderami” - powiedział Tusk. „Chcę podkreślić, że powiedziałem premierowi Morawieckiemu, że sytuacja jest bardzo poważna. Dotyczy bezpośrednio polskich interesów, polskiej reputacji i polskiej pozycji w świecie” - stwierdził Donald Tusk na konferencji. W swojej wypowiedzi Przewodniczący Rady Europejskiej dodał, że „jest tylko jedna rada: trzeba zrobić wszystko, by zatrzymać dwie fale. Po pierwsze falę złych opinii o Polsce, a ta fala przypomina już wręcz tsunami i drugą: falę niemądrych i nieprzyzwoitych ekscesów, antysemickich wypowiedzi w kraju” - wymienił Tusk.

***

I tu dochodzimy do sytuacji bardzo groźnej dla nas. Zraziliśmy sobie wszystkich ważnych sojuszników, Amerykanów, Niemców, Francuzów, ale też Ukraińców. Polska traci sympatię świata.

Utrata poparcia sojuszników może nas drogo kosztować w przypadku wybuchu wojny z Rosją. Wprawdzie co do zasady chroni nas osławiony art. 5 traktatu NATO, ale mają nas bronić konkretni ludzie, przywódcy polityczni, dowódcy wojskowi, żołnierze i całe społeczeństwa, z których pochodzą. I to w warunkach groźby wybuchu niszczycielskiej wojny atomowej.

Traktat Północnoatlantycki sporządzony w Waszyngtonie dnia 4 kwietnia 1949 r. stanowi w artykule 5, co następuje:
Artykuł 5
Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, uznanego na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego.
O każdej takiej zbrojnej napaści i o wszystkich podjętych w jej wyniku środkach zostanie bezzwłocznie powiadomiona Rada Bezpieczeństwa. Środki takie zostaną zaniechane, gdy tylko Rada Bezpieczeństwa podejmie działania konieczne do przywrócenia i utrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa.

Pamiętajmy przy tym o ograniczonych możliwościach samodzielnej obrony przez Polskę. W dniu 16 marca 2017 r. uczestniczyłem w Warszawie w wielkim zjeździe wójtów, burmistrzów, prezydentów, starostów i marszałków zwołanym pod nazwą Forum Samorządowe. Było to największe takie zgromadzenie w historii polskiego samorządu od 1990 r. Jeden z mówców na tym wielkim zjeździe samorządowców - były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień opowiedział o rozmowie z sędzią TK Stanisławem Biernatem, aby zwrócić uwagę, co niebezpiecznego dzieje się w polskiej armii. Trwało tam usuwanie i odchodzenie znanych i cenionych dowódców, a zarazem postępował pochód „Misiewiczów” na opróżnione stanowiska. Dziś sytuacja nie uległa poprawie. Choć obecne kierownictwo MON usunęło poprzedników, to nastąpiło to po dwuletnich rządach, w których nie zrealizowano zamierzeń w zakresie wyposażenia polskiej armii w niezbędne przeciwrakiety, rakiety przeciwlotnicze, rakiety ziemia - ziemia o zasięgu do 300 km, śmigłowce itd.

***

Jeszcze jeden temat spędza mi sen z oczu. To obserwowane w całym kraju, w tym w naszym województwie, skutki zmian w systemie oświaty prowadzonych przez minister Annę Zalewską zarówno w poprzednim rządzie premier Beaty Szydło i w obecnym rządzie premiera Mateusza Morawieckiego. Mam tytuł do tego, aby się wypowiadać w sprawie zarządzania gminną oświatą. Byłem ekspertem sejmowym w III kadencji Sejmu RP. Jestem autorem uchwalonej ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o zmianie ustawy - Karty Nauczyciela. Po zapowiedziach MEN wprowadzenia nowego prawa oświatowego realizujemy od października 2016 r. cykl spotkań roboczych i szkoleń dla naczelników wydziałów oświaty i dyrektorów zespołów obsługi oświaty. Ostatnio dwa nasze szkolenia w styczniu i lutym 2018 r. dotyczyły dużych części ustawy o finansowaniu zadań oświatowych. Liczne rozmowy z gminnymi fachowcami od oświaty potwierdzają powszechne opinie o chaosie, będącym wynikiem zmian forsowanych przez minister Annę Zalewską i rząd PiS. A teraz słyszymy głos oburzenia Doroty Łobody z ruchu Rodzice przeciw Reformie Edukacji: „Nauka do późnych godzin popołudniowych to efekt zostawienia w szkołach siódmych klas. A za rok będzie jeszcze gorzej! Zadań domowych jest więcej, bo nauczyciele nie wyrabiają się z nową, rozbudowaną podstawą programową. Plecaki nie mają szansy, by być lżejsze, bo e-podręczniki, które mogły to poprawić, po reformie są już nieaktualne. Szafki? W wielu szkołach nie ma ich gdzie ustawić, bo każdą wolną przestrzeń przeznacza się na sale lekcyjne, by jakoś pomieścić dzieci.”.

Zapytałbym jeszcze, jakie będą wyniki nauczania młodzieży szkolnej w tych warunkach. Jak to będzie rokowało dla przyszłości dzisiejszych uczniów. Czy jest szansa, aby osiągali takie wyniki, jak niedawni polscy gimnazjaliści w testach PISA? Przypomnę, że program PISA (Międzynarodowy Program Oceny Umiejętności Uczniów) w ramach Organizacji OECD od 2000 r. bada 15-latków, ich umiejętności i wiedzę ważną z perspektywy dorosłego życia.

A przecież wiemy, że napięcia w szkołach będą się pogłębiać, aż do września 2019 r. Rząd będzie zwalał winę na samorządy. I to w okresie kampanii do wyborów samorządowych i potem, przed wyborami parlamentarnymi.

***

Te ważne sprawy dla Polski: przewidywane ograniczenie środków unijnych, zrażenie sobie wszystkich ważnych sojuszników, osłabienie obronności kraju i negatywne skutki zmian w systemie oświaty - powodują obawy o naszą przyszłość. Jeśli się ze mną zgadzacie, nasilcie starania o wynik tegorocznych wyborów samorządowych. Aby w wyborach na wójtów, burmistrzów i prezydentów oraz radnych wygrali ci, którzy zmienią bieg wydarzeń na korzystny dla nas wszystkich. A potem przed nami przyszłoroczne wybory parlamentarne i kolejne - do Parlamentu Europejskiego i na Prezydenta RP.

Sami musimy zmienić naszą przyszłość.

2018-02-27 08:06:00

powrót

Dołącz do dyskusji na stronie

»

Komentarz:
Text:
Podpis:
Nazwa:
WWW:

Wysłanie komentarza oznacza ze zgadzam się na regulamin.
Dołącz do dyskusji na FB

»

 

»

TURYSTYKA

»

»

URZĘDY MARSZAŁKOWSKIE

»

POBIERZ BEZPŁATNIE

»

Wydarzenia w najbliższym czasie

»

3 kwietnia, webinarium Bezpłatne wsparcie dla miast od Komisji Europejskiej, https://www.miasta.pl/

Newsletter

»

Zamów newsletter


Sprawdź co słychać w największych samorządowych korporacjach

»